Szyk zwarty-polska specjalność

Na polach bitew europejskie formacje konne w XVIIw. miały już tylko rolę wspomagającą dla manewrów piechoty. Rzeczpospolita  słynęła z dominującej roli konnicy , często liczebnie znacznie słabszej od armii przeciwników. I ta nasza jazda wielokrotnie rozbijała „ w puch” nowoczesne i liczne wojska nieprzyjaciół ( wymienić choćby Kircholm, Kłuszyn, Humenne) . Czy tylko rodzaj polskiego wojska decydował o sukcesie – na pewno nie! Koniecznie należy dodać specyficzną taktykę i umiejętności jeździeckie.

Konnica zachodnia ( głównie Szwecja, Francja, Austria) ustawiała jazdę w luźnych szykach , gdzie jeźdźcy ustawieni byli w kilku liniach jedna za drugą. Konie były oddalone od siebie o kilka metrów. Atak rozpoczynał się od kłusa i po wejściu w galop ( nie za prędki z uwagi na siodła z wysokimi łękami) szyk był łamany jeźdźcy dobiegali do linii wroga wg możliwości każdego konia.

Konnica wschodnia ( Tatarzy, Turcy) nie stosowali żadnego foremnego szyku. Atakowali od razu z dużym impetem , galopując bezładnie – ale umiejętnie manewrując „zwartą gromadą” . Istotna była umiejętność szybkiego nawrotu – wciągając przeciwnika w zasadzkę , udając ucieczkę z pola bitwy.

Polska specjalność to był szyk zwarty . Jeźdźcy po komendzie „kolana zbliż!” ustawiali się obok siebie na odległość strzemienia  tworząc zwartą linię.

Zwykle w linii było ok. stu rycerzy i formacja tworzyła 3 do 5 linii. ( W husarii towarzysz był chroniony przez pocztowych) . Zadaniem jeźdźców było utrzymanie tej zwartej linii jak najdłużej. Od stępa , przez kłus do galopu cały czas do przeciwnika zbliżała się ( coraz szybciej!!) niejako zwarta ściana.  Dopiero ostatnie kilkaset metrów ( zwykle 200 m) szyk się rozluźniał i konie w cwale wpadały w szyki nieprzyjaciela.  Wyobraźcie sobie co musieli przeżywać żołnierze przeciwnika, widząc jak naciera na nich „ściana ze stali” . W wielu sytuacjach efekt psychologiczny powodował załamanie morale i ucieczkę.  Ale nawet bez niej uderzenie jednocześnie takiego impetu było trudne do obrony i wyhamowania.

Jednak co było niezwykłego i trudnego w tej taktyce , że tylko Polacy ją skutecznie stosowali. Wymieńmy podstawowe:

– zbliżenie koni do siebie na bardzo małą odległość jest dla nich nienaturalne ,

– równy bieg koni obok siebie jest dla nich nienaturalny ,

– wbiegnięcie konia w bardzo małą przestrzeń przed sobą i do tego „uciekającą”, (uzupełnienie konia z linii przedniej)  – jest dla niego nienaturalne,

– utrzymanie szyku linii w kłusie i galopie jest dla koni nienaturalne a dla jeźdźców niezwykle trudne jest sterowanie prędkością konia w fazie narastania emocji.

– wykonanie manewru zakręcania całą linią wymaga ogromnej dyscypliny od wszystkich koni i jeźdźców.

A zatem tylko dobrze wyszkoleni jeźdźcy i ich umiejętność dobrej współpracy z koniem mogła dać spodziewane rezultaty na polu walki. Nasi przodkowie znani byli z „miłości do koni” i potrafili z nimi znakomicie się porozumiewać.

Spróbujmy skupić się na kilku elementach treningu , który nieco pozwoli nam zbliżyć się do tamtych umiejętności.

  1. „Kolana zbliż!” – Większości ludzi wydaje się ,ze to nic trudnego zbliżyć do siebie konie. Przecież na starych obrazach widać konie ciągnące bryczki, wozy, itp. Stoją one bardzo blisko siebie. To prawda. Ale trzeba je było tego nauczyć. Koń wokół siebie ma naturalną strefę prywatności . Wyobraźmy sobie ją jako bańkę wodną o promieniu 1,5 nałożoną od góry na konia.  To jest jego strefa , do której „wpuści” tylko najbliższych przyjaciół albo konie ustawione wysoko w hierarchii stada. Wszystkie inne osobniki będą z tej strefy wypchnięte ( a właściwie niewpuszczone) . Jeśli obcy koń , nie zważając na ostrzeżenia ( uszy, ogon) naruszy tę strefę prywatności dostanie kopnięcie zatrzymujące. ( wielu jeźdźców o tym nie wie, wjeżdża na innego konia – i potem się dziwi ,ze „konie się kopią” ) Dlatego bardzo ważne jest aby rozpocząć zajęcia od przyzwyczajenia koni do łamania tej zasady „ w warunkach treningu”.  Najpierw ustawiamy się końmi w odległości większej od 3 m i zaczynamy wspólny stęp. Obserwujemy reakcję koni . W przypadku braku negatywnych reakcji zaczynamy tę odległość zmniejszać , aż do momentu pierwszych „złych sygnałów”. Wtedy należy przystanąć , głosem stanowczym skarcić konia „negatywnego” a pochwalić konia „pozytywnego”. Po chwili postoju znów rozpoczynamy ten stęp.  Potem to samo dziej się w kłusie, a na końcu w galopie. Poprzez sukcesywne i wielodniowe ćwiczenia doprowadzamy konie do zaakceptowania tej sytuacji. Oczywiście potem dochodzi ustawienie konia w trójki, czwórki, itp.  Wiele razy zdarza się, że mimo naszych wysiłków konie się nie akceptują koło siebie. Wtedy najprościej poszukać innego układu koni obok siebie. Zawsze znajdzie się odpowiednia kombinacja. Zła droga – to przymuszenie „za wszelką cenę” – co chcą osiągnąć niektórzy jeźdźcy. Zwykle w rezultacie otrzymuje się „strzał z zadu” w galopie – co nie jest miłe i może być niebezpieczne dla jeźdźca. Pamiętajmy, że od konia zależało życie rycerza. Nikt wtedy nie pozwoliłby sobie na jazdę na koniu , który może go wyrzucić z siodła zanim dotrze do linii przeciwnika.

  1. Utrzymanie równiej linii – Po opanowaniu ćwiczenia opisanego powyżej można zacząć ćwiczenia na utrzymanie szyku w linii. Najpierw ( jak zawsze) rozpoczynamy stęp w układzie dwójkowym. Cały czas koń powinien być zebrany dobrym głębokim dosiadem i delikatnym domknięciem wodzy ( bardzo delikatna dłoń) . Po opanowaniu tego tempa można zacząć w kłusie i potem galopie. ( wszystko w zebraniu!) Kolejny etap to , wszystko jak wyżej ale trzymamy wodze tylko w jednej dłoni. Po osiągnięciu dobrych efektów , jeźdźcy jedną ręką trzymają wodze , a drugą trzymają krótki kij ( max.50 cm) i jadą obok siebie jednocześnie trzymając się siebie „poprzez ten kij”. Nie można się oddalić od siebie, aby nie puścić kija.

Po wielu treningach i opanowaniu tych umiejętności , należy to samo ćwiczyć w układach trójkowych, czwórkowych , itp.

  1. Zakręcanie linią – Obroty całą  linią wykonuje się „po kołach”. Zaczynamy od ćwiczeń w stępie. Po komendzie np. „odejście prawo” – pierwszy koń po prawej stronie obraca się wolno w prawo w miejscu ( piruet) , koń obok niego po lewej wolniutko po łuku kroczy obok niego pilnując aby głowa jego konia była w linii . Następny koń stępem wydłużonym „rysuje” wieksze koło, kolejny koń już w kłusie po większym kole dorównuj linii, koń czwarty już musi iść kłusem wyciągniętym aby dotrzymać   Z góry patrząc widzimy konia pierwszego w środku koła a konie pozostałe tworzą jakby linię wskazówki zegara poruszającego się po tarczy.  Opanowanie tego manewru w stępie, pozwala przejści do tego samego w kłusie – co powoduje ,ze wszyscy podnoszą tempo o jedno.  Kwintesencją jest odejście w galopie, kiedy koń w środku koła „galopuje w miejscu” , a koń zewnętrzny musi wejść prawie w cwał ( bardzo widowiskowe) przy ilości koni powyżej 6 -8 w linii.

Wymieniłem te podstawowe elementy, których opanowanie wymaga naprawdę wielu ćwiczeń i treningów. Ale ich umiejętność pozwoli na rozpoczęcie najbardziej ciekawych elementów jakim są repelony.

Wyobraźmy sobie , co musieli umieć nasi przodkowie którzy na polu walki wykonywali manewry całymi liniami ( setki jeźdźców) . A do tego linie ustawione w kolejne rzuty oraz hufce , tworzące front główny i skrzydła.  Jak wielka też musiała być wiedza taktyczna naszych hetmanów , którzy umieli przewidywać i planować ruch takich wojsk.